czwartek, 20 listopada 2014

Obawy vs. rzeczywistość

Jako, że 18.11.2014 podpisałam umowę z DMD, mogę już nieco powiedzieć o moich obawach, jakie miałam przed rozpoczęciem spotkań z dziewczynką, oraz jak one wypadły w zderzeniu z rzeczywistością. Poniżej przedstawiam moją listę wraz z krótkim komentarzem.

Bałam się że:
  1. Nie dogadam się z dziewczynką. Że nie znajdziemy wspólnego języka, że nie zrozumiem o co jej chodzi, bo przecież jeszcze nie mówi. Niesłusznie! Jeśli coś chce, to pokaże palcem, albo pokiwa głową. Gdy jej coś nie pasuje to zaczyna jakby "warczeć" i już wiem, że muszę to zmienić.
  2. Nie będziemy miały razem co robić. Niesłusznie! Na miejscu jest mnóstwo zabawek, jest zjeżdżalnia, są kulki, książeczki, pluszaki, ostatnio lubi stać przy kranie i bawić się wodą, ganiamy się po korytarzu etc. Myślę, że się nie nudzi.
  3. Nie polubi mnie. Nie wiem. Pod tym względem trudno mi odczytać jej emocje. Są dni, że chętnie do mnie przychodzi, ale są też takie, w które nie chce...
  4. Nie jestem wystarczająco kreatywna, żeby zająć ją na dwie godziny. Niesłusznie! Zabawy wychodzą w praniu, nie ma się o co bać. W razie problemów, są też inne ciocie z dziećmi i zawsze można się do nich przyłączyć.
  5. Będzie mówiła do mnie mamo. Niesłusznie! Zdarzyło mi się to tylko raz.
  6. Nie będzie chciała mnie wypuścić. Niesłusznie! Choć czasami ciężko jest ją namówić, żeby zeszła do grupy. Zazwyczaj jednak ją jakoś tam namawiam i idziemy razem. Była jedna sytuacja, gdy na zdanie "choć, zejdziemy na dół" reagowała ogromnym krzykiem. Było to nasze IV spotkanie.
  7. Nie będzie chciała do mnie przyjść. Słusznie. Niestety, nie zawsze przybiega do mnie i rzuca się na szyję. Często wychowawczynie muszą ją namawiać. Pracuję nad tym, ale wszystko zależy od jej humorków.
  8. Złe warunki dla dzieci. Niesłusznie! Dzieci mają bardzo dobre warunki i niczego im nie brakuje.
  9. Wiecznie płaczące maluchy. Niesłusznie! Ktoś nieświadomy mógłby pomyśleć, że jest to zwykły żłobek, a nie dom małego dziecka. Dzieci są najczęściej uśmiechnięte i płaczą, jak mają do tego konkretny powód. 
  10. Zła, lekceważąca opieka. Niesłusznie! Gdy maluch płacze, pani przytuli, uspokoi. Gdy dzieci są grzeczne podczas zabawy, w nagrodę dostają po kostce czekolady. Dzieci są bardzo grzeczne i ułożone. 
Swoje obawy opierałam o wypowiedzi forumowiczów z różnych stron. Tylko jedna obawa okazała się słuszna, ale to jest tylko humorek jednej dziewczynki :)

piątek, 14 listopada 2014

Spotkanie VIII

Tym razem W. zechciała pójść ze mną :) Może nie rzuciła mi się na szyję, ale poszła. To było chyba nasze najweselsze spotkanie. Śmiechu było co niemiara. Chciałabym więcej takich spotkań. Teraz na każdą wizytę muszę przynosić owocowe mentosy. Jedna dziewczynka zapamiętała mnie już jako "ciocię od mentosów". I za każdym razem prosi o dwa. 
We wtorek podpisuję już umowę, co oznacza tyle, że mogę wchodzić z dziećmi poza teren ośrodka, co bardzo mnie cieszy. Mam nadzieję, że będą jeszcze jakieś cieplejsze dni, w które mogłabym się z nią przejść w godzinach późnego popołudnia. 

To już ostatni wpis ze spotkań, chociaż seria oczywiście nie znika na zawsze. Będę opisywała moje wizyty, ale już mniej regularnie. Może wtedy, kiedy wydarzy się coś ciekawszego? :)
Oficjalnie tę serię zakończy mój wpis z obawami, jakie miałam przed i w trakcie pierwszego miesiąca wolontariatu. Zapraszam już niebawem!

środa, 12 listopada 2014

Spotkanie VII

Wczoraj W. nie chciała do mnie przyjść. Może miała gorszy humor, a może jej się znudziłam... Chęć pójścia ze mną do kulek wyraziła za to inna dziewczynka. Chwilę malowałyśmy farbkami, a później przyszła do niej mama, więc musiałam zejść po trzecią dziewczynkę. Tym razem została przekazana mi E. z zespołem Downa. Trochę się bałam jej zachowania i reakcji, bo nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z chorym dzieckiem. Mała okazała się bardzo sympatyczna, żywa, rezolutna.
Z tego spotkania jestem zadowolona. Zobaczymy jak na spotkaniu nr VIII zachowa się W.

piątek, 7 listopada 2014

Spotkanie VI

Spotkanie numer sześć nie zaczęło się zbyt pozytywnie, bo mała nie chciała ze mną iść na górę. Musiałam ją wziąć na ręce i zanieść, ale tak strasznie się darła i płakała, że aż panie wychylały głowy z pokojów, by zobaczyć co się dzieje... Może mnie już nie lubi? W każdym razie, gdy już weszłyśmy do kulek, wszystko było w porządku. Ostatnio przy krojeniu cebuli przy okazji nacięłam sobie też palca i muszę chodzić w bandażu poza domem, dopóki się nie zagoi. Miłe było, gdy dwie dziewczyny podeszły do mnie i zapytały co mi się stało :) Rozmawiałyśmy trochę obiecałam przynieść im na następne spotkanie owocowe mentosy. 
Coraz bardziej mi się tam podoba. Podczas spotkania III, nagle na górę przyszły wszystkie starsze dzieci! Oj, ile wtedy było zabawy! Udało mi się poznać dwóch przemiłych rozrabiaków - chłopców i jeszcze kilka dziewczynek. 
Swoją drogą ciekawe, czy opiekunowie planują coś zorganizować na Mikołaja ;)